Recenzja „Regulatora” z serii „Miłość, Śmierć i Roboty”

Trzeci odcinek drugiego sezony „Miłości, Śmierci i Robotów” to pierwsza raczej rozczarowująca historia w tej części. Hiperrealistyczna animacja zachwyca i zachęca do zapoznania się z całością, ale ten odcinek cierpi na parę bardzo rzucających się w oczy problemów, a podstawowym z nich jest brak wprowadzenia widza w świat, po którym porusza się nasz główny bohater.

„Regulator” przybliża nam historię tytułowego bohatera, który zajmuje się zabijaniem dzieci. Dość mocny początek, ale sam serial od razu wrzuca nas na głęboką wodę. Mężczyzna przybywa do miejsca, gdzie ukrywa się rodzina posiadająca nielegalnie dzieci, a on ze średnio logicznego powodu je zabija. Potem dowiadujemy się, że ludzie są nieśmiertelni, a w zamian za to muszą jedynie wyrzec się posiadania potomstwa. Mężczyzna zaczyna jednak wątpić w swoją misję, mimo że jego partnerka zdaje się być takim układem zachwycona. Mamy więc bezwzględnego policjanta, który po zabiciu bezbronnych dzieci ma wyrzuty sumienia i stara się zrozumieć, co tak naprawdę się z nim dzieje. Podczas poszukiwań trafia na kobietę, która wyraźnie ukrywa coś, czym bohater powinien zainteresować się ze względu na swój zawód.

Świat wykreowany dla nas w „Regulatorze” do bólu przypomina ten znany nam z „Łowcy Androidów”. Nawet muzyka jest łudząco podobna. I nie jest to do końca zły zabieg, ale czuje się lekką powtarzalność i cała wizja niespecjalnie nas zaskakuje. Jednak z tym światem widz może mieć znacznie poważniejszy problem. Zostajemy do niego wyrzuceni, bez dokładnego wyjaśnienia, co kieruje głównym bohaterem albo jakie ma obowiązki, przez co jego działanie wydaje się w wielu miejscach nielogiczna, a kiedy pobieżne wyjaśnienie się pojawia, cała historia nabiera jeszcze dziwniejszego wydźwięku.

„Regulator” cierpi na typowe dla drugiego sezonu przypadłości. Jest za krótki jak na historię, którą starał się opowiedzieć, przez co nie ma czasu na budowanie napięcia, nadanie bohaterowi charakteru czy motywacji, a przez to całość wypada płasko. Poza tym stara się na siłę wywołać u widza refleksję. Zakończenie jest bardzo mocne, ale nie czuć jego ciężaru, bo nie zdążyliśmy się poznać z Regulatorem, a do tego ponownie do bólu przypomina „Łowcę Androidów”. Jest trochę chaotyczny i na pewno nie będę do niego wracać. Na mojej osobistej liście będzie stał daleko za podium, zarówno w drugim sezonie, jak i całym serialu.

Niestety „Regulator” pokazał nam bardzo dziwną stronę, w którą wydaje się zmierzać „Miłość, Śmierć i Roboty”. Z jednej strony pasuje do tematu, z drugiej jednak na siłę stara się być poważny i łapie zbyt wiele srok za ogon jednocześnie. Przez to niestety nie można nazwać go dobrym, co dodatkowo potęguje fakt, że w pierwszym sezonie ani jeden odcinek nie był zbudowany w tak dziwny, chaotyczny i moralistyczny sposób.

Jeden komentarz w temacie “Recenzja „Regulatora” z serii „Miłość, Śmierć i Roboty”

Dodaj komentarz